Mimo, że 2020 rok rozpoczął się na dobre, postanowiłem podzielić się z Wami moimi przewidywaniami dotyczącymi męskich stylizacji na najbliższy sezon. Sytuacja w Polsce i na świecie jest bardzo specyficzna, z powodu pandemii koronawirusa wprowadzono wiele zakazów i obostrzeń, w tym nakaz zamknięcia salonów fryzjerskich. To ciężki czas dla branży kosmetycznej i fryzjerskiej, ograniczenia są bardzo dotkliwe, jednak wprowadzone dla dobra ogółu. Na poprawę humoru, postanowiłem przedstawić Wam moje przewidywania dotyczące trendów w męskich fryzurach na 2020 rok. Potraktujcie ten wpis z przymróżeniem oka, niech umili Wam czas w oczekiwaniu na ponowne otwarcie Waszego ukochanego barbershopu. A kto wie, może zainspiruje Was do zmiany fryzury?
Modna męska fryzura ma z reguły ponadczasowy charakter. Prawda jest taka, że ilość stylizacji dla panów jest raczej skończona. Zwykle zaczerpnięte są one z niedalekiej przeszłości. Innymi słowy to, co dzisiaj jest trendem w męskim fryzjerstwie, w męskiej elegancji, było nim również 20, 30, 40 lat temu, może w nieco zmienionej formie. Chętnie układamy włosy tak, jak robił to ojciec, dziad, a nawet pradziad.
Ale co jeśli nie będziemy korzystać z usług barbera nieco dłużej? Z chwilą pisania tego artykułu Wasz ulubiony barbershop jest zamknięty na cztery spusty bez mała miesiąc, co jeśli będziesz musiał czekać jeszcze dłużej? Precyzyjnie wystrzyżony skin fade zacznie zarastać. Zniknie czysto wygolony przedziałek. Schludny slickback zacznie się rozchodzić mimo nałożenia sporej ilości woskowej pomady. Włosy będą w pewnym momencie już tak długie i ciężkie, że pompadour będzie niemożliwy do wymodelowania. Zniknie tekstura french cropa i nie pomoże żadna glinka czy puder. Luźny quiff zacznie przypominać zwyczajną szopę...
Popuśćmy zatem wodze fantazji. Zapraszam na moje Top 5 najmodniejszych męskich fryzur na 2020 rok!
Zanim zacznę opisywać fryzury, które znalazły się w zestawieniu najlepszych, kultowych męskich stylizcji, warto wspomnieć chwilę o specyficznych rebeliantach. Chodzi o mężczyzn, którzy nie wytrzymali rozłąki ze swoim barberem i wzięli sprawy, a właściwie maszynki, w swoje ręce. na 2020 rok przewiduję zatem wysyp mężczyzn ogolonych na zero. Nie widzę w sumie w tym nic złego, uważam, że każdy mężczyzna chociaż raz powinien zgolić włosy na łyso. Przynajmniej po to, by już nigdy więcej tego błędu nie powtórzyć. O ile jednak ścięcie włosów na zapałkę wydaje się być dość drastycznym posunięciem, jeszcze odważniejsi wydają się być panowie, którzy próbują odtworzyć te fruzury, które tak pieczołowicie wykonują dla nich cyrulicy. Obok ściętych na jedną długość facetów, będą paradować kolesie, którzy spróbowali swoich sił w barberingu, trenując na własnych włosach fryzury typu skin fade. Czapki z głów! Albo lepiej nie...
Zestawienie otwieram fryzurą sprzed dziesięciu, może kilkunastu lat. W Polsce modni byli wtedy hipsterzy. Hipster to taki facet, który nosił brodę lub wąsy, miał okulary z grubymi oprawkami, nosił ciuchy z second-handu i miał sprzęt wyłącznie z jabłkiem w logo. Na głowie natomiast miał uroczy, zawadiacki kucyk, z angielskiego man bun. Nie jest to zwykły kitek, tylko jak najwyżej związane w kulkę włosy. Fryzura nonszalancka jak wszystko, co hipsterskie.
Drugą stylizacją, jaką chciałbym omówić, jest kultowa fryzura Marka Mostowiaka z M jak Miłość. Jest to tak zwana fryzura w serce - z przedziałkiem pośrodku. Jej angielska nazwa to middle part (jej bardziej popularna męska siostra to side part). Fryzura ta częściej kojarzy się z damskimi cięciami, ale skoro panowie mają zapuszczać włosy, to taka przejściowa fryzura jest jak najbardziej uniwersalna.
Cofamy się w czasie jeszcze dalej, jesteśmy w latach 80. Tutaj króluje rock'n'roll. Włosy mamy coraz dłuższe, chętnie je tapirujemy, żeby upodobnić się do Jona Bon Joviego. Niektórzy decydują się nawet na trwałą, a na porządku dziennym jest farbowanie włosów.
Lata 70 to już totalny absurd. Fani Abby i Bee Gees, czyli przedłużone zaczeski i tona lakieru...
Wisienką na torcie pozostaje bardzo specyficzna fryzura, która swoje korzenie ma jeszcze w XIX wieku, bardzo popularna w latach 70 i 80. Z angielskiego mullet, w Polsce znana była pod nazwą płetwy, czy też czeskiego piłkarza. Mimo, że nosili ją raczej czescy hokeiści i polscy piłkarze. W dużym skrócie, fryzura na czeskiego piłkarza to krótko z przodu, długo z tyłu. Chociaż od dłuższego czasu była dyskredytowana i kojarzona raczej z brakiem gustu czy wręcz kultury, stylizacja ta była niezwykle popularna. Dalej nie uważam jej za najmodniejszą czy najpiękniejszą męską fryzurę. Powiedziałbym nawet, że jest po prostu brzydka. Jak buldog. Tak brzydka, że aż ładna. Na tyle, że jak spotkasz kolesia z mulletem na ulicy, to na pewno się za nim obejrzysz.